poniedziałek, 17 grudnia 2012

Efekty uboczne... cz. 2

...pożyczyłam maszynę do szycia od takiej jednej fajnej Kasi :), a że moja Najstarsza córka została zaproszona na urodziny do koleżanki z klasy i z kasą u nas notorycznie krucho, wzięłam ją w obroty (nie Kasię i nie córkę tylko maszynę) i ruszyłam mózgownicą. Jako,że bardzo zdolna jestem :D i kryzysom się nie poddaję powstały takie oto dwie przeurocze i przesympatyczne rzeczy, znaczy broszka i bransoletka. Szyłam drugi może trzeci raz w życiu i jestem bardzo z siebie zadowolona... ale oczywiście krytykę i uwagi przyjmę na klatę (zwłaszcza, że trochę poszłam na łatwiznę i elementy z filcu przykleiłam :), także śmiało...:) i zapraszam na efekty uboczne... cz. 3 :D



Do zapakowania wykorzystałam papier, który można wydrukować (za darmo;) z tej strony (bardzo dziękuję Lashe).

2 komentarze:

  1. Bardzo ładna ta sówka :) Na pewno się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córka mówiła, że się podobała i już mam zamówienie na kolejną na niedzielę:)

      Usuń